Jedziecie do Kolumbii i nie wiecie, co Was tutaj czeka? Z pewnością – wiele wrażeń, w tym, przygodę z językiem hiszpańskim. Kolumbia jest bowiem krajem, w którym hiszpański jest najbardziej klarowny, czysty i przejrzysty, a więc to tutaj amatorom tego języka, z własnego doświadczenia serdecznie polecam się go uczyć.
Przed wyjazdem do Kolumbii, chętnie wam sugeruję podszlifować nieco swój hiszpański, bo o ile młodzież z dużych miast lubi ćwiczyć swój angielski z obcokrajowcami i chętnie będzie z wami po angielsku rozmawiać, to na prowincji może być już nie lada problem z prowadzeniem rozmowy.
Poza tym, Kolumbia zaskakuje bogactwem wyrażeń i powiedzonek, więc warto tutaj poszerzyć słowniczek hiszpański o endemiczne zwroty, z których najpopularniejsze z przyjemnością przedstawiam Wam poniżej.
Plus hiszpańskojęzycznych słówek zawsze jest taki, że wymawia się je, z drobnymi odchyłami, tak, jak są napisane.
A Kolumbijczycy będą wniebowzięci, gdy zademonstrujecie ich im znajomość!
Abrirse – otwierać się, a innymi słowy – zmywać się. Jeśli ktoś „się otwiera” z przyjęcia w Kolumbii, to się po prostu ulatnia po angielsku.
Arruncharse – znów konieczne kolumbijskie wyrażenie, szczególnie, gdy zależy wam na kolumbijsko – polskiej relacji romantycznej. Arruncharse to szczególna, ciepłolubna czynność przytulania się w domowym zaciszu. Wspólne oglądanie filmów i arruncharse to ulubiony, kolumbijski sposób na spędzanie deszczowych weekendów.
Azotar baldosa – dosł.: biczowanie…płytek podłogowych. A inaczej mówiąc – „tańczyć”. Choć nie dojdziemy do tego, jak autor wpadł na to skojarzenie, to możemy sobie wyobrazić, że gdy Kolumbijczyk tańczy, to… drży pod nim podłoga. Rzeczywiście, nie ma Kolumbijczyka, który by nie czuł salsy płynącej w swoich żyłach i tylko niewielki odsetek tutejszych mieszkańców jest zdeklarowanymi anty-tancerzami. Taniec należy tutaj do ogólnego wykształcenia, a poczucie rytmu jest tak naturalne, że chyba się je dziedziczy i jest uwarunkowane genetycznie. Synonim do „biczowania podłogi” to „brillar hebilla”, co z kolei znaczy: „polerować klamrę od paska”. To jeszcze osobliwsze skojarzenie, które tym bardziej obrazuje, jak też tańczą Kolumbijczycy. Innymi słowy, tańczą baaardzo blisko partnerki, przy czym ruch bioder to podstawa. Ruch bioder bowiem do wypolerowania czegokolwiek w pasie jest bowiem niezbędnie konieczny.
Bizchocho – jednocześnie biszkopt i… młody mężczyzna, na którym zdecydowanie warto jest zawiesić oko. 🙂
Chévere – do tej pory nie znalazłam etymologii tego słowa, ani nikt z pytanych Kolumbijczyków nie umiał mi pomóc, skąd się ono wzięło. Faktem jest, że to najbardziej kolumbijskie słowo, oznaczające wszystko, co przyjemne, miłe, fajne, ładne i dobrze się kojarzy. Kolumbijczycy lubią go używać i serdecznie polecam włączyć je do słownika podczas podróży. Bonus – posługują się nim również Ekwadorczycy oraz Peruwiańczycy, macie zatem aż trzy w jednym!
Cuchuflí – czyli cokolwiek, na co akurat nie możemy znaleźć słowa. Kto z Wielkopolski, ten wie, że najbardziej odda to słowo poniemiecki „dynks” lub też „wihajster”. Cuchuflí określa każdą rzecz, od frędzla przy bucie, aż do śrubokrętu.
Dar papaya – sztandarowe określenie, bez którego w Kolumbii nie moża się obejść. Dosłownie oznacza ono „nie dawać papai”. Z owocem jednak nie ma nic wspólnego, natomiast znaczy „nie budzić licha” lub „ nie prowokować”. W Kolumbii chodzi głównie o to, aby nie obnosić się drogim telefonem i biżuterią oraz aby uważać na swoje rzeczy osobiste, bo można je postradać na rzecz złodziei. Więcej o bezpieczeństwie i o kontekście naszego wyrażenia tutaj: https://www.youtube.com/watch?v=lgUwnkazUKE
Fresco – zwyczajnie to słowo oznacza „świeży”, ale w Kolumbijskich realiach używa się go, gdy chce się zapewnić rozmówcę, aby się nie fatygował, jak również do opisu kogoś, kto się nie martwi. Fresco oznacza więc, innymi słowy: „nie ma sprawy” oraz „nie martw się”. Do wesołego temperamentu Kolumbijczyków pasuje więc, jak ulał.
Guayabo – a to zwyczajny kac. Na początku mojej kolumbijskiej przygody myślałam, ze to ma jakiś dziwny związek z owocem – guawą. Okazuje się jednak, że z owocami znów 0nie ma nic wspólnego. Natomiast, jeśli kolumbijski znajomy w sobotni poranek nie może podnieść się z łóżka i spierzchłymi wargami prosi cię o kroplę wody, to z pewnością cierpi na poalkoholową niestrawność, czyli na guayabo. Choć napoje wyskokowe w Kolumbii są niżej procentowe niż nasze polskie odpowiedniki, kolumbijska anyżowa wódka – aguardiente – w dużych ilościach może porządnie . Warto tutaj również wspomnieć, że w klubach Kolumbijczycy kupują nie szoty i nie tyle drinki, ale butelki alkoholu i później szczodrze częstują nim na prawo i lewo, z uwzględnieniem zupełnie nieznanych nikomu osób.
Paila – w powszechnym hiszpańskim to coś w rodzaju patelni, na której beztłuszczowo można smażyć wszelkiego rodzaju specjały – a w mięsożernej Kolumbii, zwykle – steki. Paila w wydaniu kolumbijskim to również określenie rzeczy beznadziejnych. Jeśli nie można już nic zaradzić i żadne zabiegi, zabobony, telefony do znajomych nie mogą nic pomóc, wtedy Kolumbijczycy kręcą głową i wypowiadają – paila. Jest to tak kolumbijskie określenie, że używający go obcokrajowiec z miejsca wywołuje powszechne rozczulenie.
Tuqui Tuqui lulu (czyt. tuki tuki lulu) – to synonim „paila”, czyli również określenie rzeczy beznadziejnych. Inaczej mówiąc, po naszych, polskich „ptokach”.
Ñapa – czyli wszystko to, co w supermarketach dają „w gratisie”. Dodatkowy owoc lulo na targu, dolewka soku z mango i jakikolwiek prezent dodany do zakupu to właśnie ñapa, po którą Kolumbijczycy uwielbiają wracać, bo prezenty w Kolumbii lubi się najbardziej.
…A choć na literę M, to na deser zostawmy najbardziej chyba osobliwy kolumbijski zwrot:
Marica. Znów nie wiadomo, o co tutaj chodzi. Okazuje się, że Marika to nie tylko żeńskie, niemieckie imię, ale w kolumbijskim slangu oznacza homoseksualistę. Osobliwe jest jednak to, że w swoim żargonie, bogotańska młodzież zwraca się tak między sobą i tytułuje w te sposób najbardziej zażyłych przyjaciół. „Hola Marica” to zatem bardzo powszechne powitanie młodych ludzi, które słychać bardzo często, szczególnie na ulicach Bogoty. Pieszczotliwie, prawda?
2 odpowiedzi na “Od A do Ñ, czyli kolumbijski słowniczek”
Super!
P.S.
Chévere pochodzi z języków afrykańskich 🙂
Dziękuję! Muszę przestudiować, a może Ty znasz pełną etymologię „chévere”? Pozdrowienia!