Wiele osób pyta się mnie o kolumbijską kuchnię.
Co jedzą więc Kolumbijczycy i z czego tak naprawdę słynie? Meksykańskie jedzenie jest oczywiste – dostępne na całym świecie na każdym rogu i tak przepełnione czili, że aż pot z czoła się leje. Peruwiańska kuchnia – też wiadomo, przecież to najlepsze ceviche na świecie i ponad 1.000 odmian ziemniaków, a zatem raj dla polskiego podniebienia. Argentyńskie jadło – słynna jest argentyńska wołowina i argentyńskie wino.
A Kolumbia?
No cóż, wino jest w Kolumbii początkujące i winnice porastają (na razie) tylko nieliczne wzgórza Andów. A jeśli się tutaj uprawia, to raczej zimnolubne Rieslingi i Gewürztraminer. Natomiast owszem, słynna jest kolumbijska wołowina. Kto by przypuszczał, a jednak! Andyjski klimat i wysokości nie sprzyjają wypasowi krów innych niż mleczne, jednak pasące się na nizinach Kolumbii Los Llanos bydło z (niestety) mięsnym przeznaczeniem ma podobno doskonały smak. Choć osobiście nie próbowałam, bo stronię od mięsa, to słyszałam, że kolumbijska wołowina jest jedną z najlepszych na świecie.
Chociaż ziemniaki pochodzą z Andów, w Kolumbii jada się właściwie zaledwie trzy odmiany.
Jeśli chodzi o pikanterię, to mimo, że Kolumbijczycy lubią powiedzieć, że gustują w ostrych smakach, Meksykańczcy w Bogocie powiedzą, że tu kuchnia jest… jałowa.
Innymi słowy, kuchnia kolumbijska jest po prostu łagodna. I w tym podobna do naszej. Nie ma dominacji żadnej przyprawy, a z ziół Kolumbijczycy nadużywają jedynie kolendry.
PROSZĘ PAŃSWA, OTO RYŻ
Natomiast, Kolumbia jest pełna… ryżu. Podejrzewam, że spożycie ryżu jest tutaj podobne do krajów azjatyckich. Kolumbijczycy nie wyobrażają sobie ani obiadu bez ryżu, ani kolacji bez ryżu. Ba, nawet w potrawie calentado, czyli odgrzewanej kolacji, którą Kolumbijczycy jadają na śniadanie, również jest ryż (tak jest – ryż, fasola i sadzone jajko doczekało się rangi specjalnego dania!).
I tak samo jak my nie wyobrażamy sobie kuchni bez ziemniaków, tak Kolumbijczycy uwielbiają swój ryż, którego Kolumbia produkuje rocznie ponad milion ton.
KOLUMBIA Z JAJEM
Kolumbia również stoi jajkiem. Prawdziwe śniadanie musi być podane z jajecznicą albo ze smażonym jajkiem. Ale, choć Kolumbijczycy uwielbiają jaja, to nie przepadają za europejskimi ulubieńcami, czyli jajkami na twardo, które tutaj nieprzyjemnie pachną, a już nie daj Boże jajkami na miękko, które tutaj są po prostu nieapetyczne.
CYTRYNA
Przede wszystkim smak kolumbijskiej kuchni to smak cytryny. O ile my tradycyjnie używamy cytryny głównie do herbaty, A ewentalnie do wybielania, tak kolumbijskie nadużycie cytryny jest ewidentne. Cytryną polewa się cebulę, aby ją zmorzyć, ziemniaki, mango, sałatę. Cytrynę dodaje się do ryb, zarówo, aby je w soku „ugotować”, jak i do gotowej ryby, aby polepszyć smak. Cytrynowe są czipsy, orzeszki ziemne, a sokiem skrapia się nawet… kiełbasę.
GDZIE PIEPRZ ROŚNIE, CZYLI KOLUMBIA I PRZYPRAWY
Kolumbia uwielbia gotować z cebulą i czosnkiem i dodawać zioła. Najpopularniejszą okrasą dla potraw jest duszona cebula z pomidorami, tzw. guiso, które podaje się do mięs, do warzyw, do jajecznicy, do smażonych bananów.
Oraz tak samo, jak my w Polsce nadużywamy pietruszki, tak Kolumbijczycy – przesadzają z kolendrą.
Poza tym, w Kolumbii pikanterii nadają papryczki aji. Te mini-papryczki potrafią być niebezpieczne, ponieważ potarcie nimi skóry może być bardzo bolesne. Sosy zawierające aji jednak nigdy nie są wkomponowane w potrawę, ale stoją na stołach, dostępne dla śmiałków.
MIĘSOŻERCY
Kolumbia jest (niestety) mięsożernym krajem i choć szczęśliwcy mogą jeść każdego dnia inny owoc i warzywo, to mięso stanowi bazę kolumbijskiego jadłospisu. Kolumbijczycy, tak samo jak my Polacy, nie wyobrażają sobie obiadu bez mięsa, z tą różnicą, że my w Polsce uwielbiamy wieprzowinę, a tutaj preferuje się wołowinę.
Kolumbia jest również wielkim konsumentem mięsa z kurczaka we wszelkich kulinarnych wariantach. I tutaj ciekawostka – kiedy w Kolumbii deklarujemy, że nie jemy mięsa – oferuje nam się mięso z kurczaka lub rybę.
OWOCE
Owoce są tutaj tak popularne, że do niedawna producenci ananasów nie inwestowali w przygotowania do eksportu, ponieważ całe zbiory sprzedawały się za dobrą cenę na rynknu lokalnym.
W Kolumbii wyrośnie wszystko i to kilkakrotnie do roku, za wyjątkiem zimnolubnych owoców – a zatem w Kolumbii wciąż brakuje dobrych jabłek, śliwek, orzechów i winogron.
O kolumbijskich owoce jest tutaj: https://www.youtube.com/watch?v=_xH9VYmtrUQ
a warto powtórzyć, że Kolumbijczycy wcale nie lubią jadać truskawek ani mango – a wszystkie owoce „jadają” w świeżo wyciskanych sokach, bez których nie może odbyć się żaden obiad.
JEST I SER
W Andach najwięcej wyrabianych jest serów świeżych. W tym najprostsza, podpuszczkowa Cuajada, która ma początki hiszpańskie, z tym, że zamiast z owczego mleka wykonywana jest z krowiego. Sery dojrzewające są znane i lubiane dopiero od niedawna, a najpopularniejsze są lokalne sery proste, czyli te, które po prostu „brzydko nie pachną”.
Czyli już wiemy, jak smakuje Kolumbia.
A tutaj najważniejsza cecha kolumbijskiej kuchni – prosty smak i świeżość potraw, bo wszystko konsumowane jest na bieżąco. Ponieważ nie ma tutaj pór roku i wszystko kwitnie i owocuje cały czas – nigdy nie trzeba składować zapasów na zimę. Przez to w Kolumbii nigdy ni wykształciła się kultura kiszenia, solenia, wędzenia, dojrzewania, ani nawet oszczędzania. Przecież wszystko zawsze jest dostępne. A nasze ulubione, fermentowane potrawy są dla kolumbijskiego podniebienia po prostu… zepsute! https://www.youtube.com/watch?v=6-V6kXna0XY