Jak już dobrze wiemy, Kolumbia to kraj tysiąca i jednego owocu, a Kolumbijczycy dumnie mówią, że każdego dnia roku możemy tutaj jeść inny dar natury. Rosnące przez okrągły rok owoce to rzeczywiście jeden z najcenniejszych skarbów tego kraju, bez których Kolumbijczycy nie wyobrażają sobie dnia.
A dla mnie osobiście najprzyjemniejszą zabawą jest wyprawa na lokalny targ i wybierane najdojrzalszych owoców z najróżniejszych, dostępnych rodzajów i odmian.
W kolorowy świat kolumbijskich owoców mam przyjemność wprowadzić Was w naszym video: https://www.youtube.com/watch?v=_xH9VYmtrUQ&t=28s. I, tak jak mówimy, Kolumbijczycy najchętniej jadają owoce w sokach na wodzie lub na mleku, w sałatkach owocowych, okraszonych startym, świeżym serem (!) lub też w najpyszniejszej kolumbijskiej sałatce, czyli SALPICON.
Salpicón to tradycja Kolumbii i ożeźwiający misz-masz na bazie papai, arbuza, ananasa i pomarańczy, który puszcza całe mnóstwo soku i schłodzony, w upalne dni jest prawdziwym niebem w gębie. Uliczni sprzedawcy salpiconu wychowali na nim całe pokolenia Kolumbijczyków, a wszyscy mieszkańcy kraju na samą myśl o tym rarytasie robią maślane oczy.
Salpicon, wbrew temu, na co wskazuje nazwa, okazuje się wcale nie być kolumbijskim wymysłem. Synonimem jest bowiem: „Macedonia de frutas”, czyli „Macedonia owocowa” i jego tradycja rzeczywiście ma pochodzić jeszcze z czasów Aleksandra Wielkiego.
Elegancka nazwa „macedonia de frutas” w Kolumbii nie jest w ogóle znana, powszechna jest natomiast we Francji i nad Morzem Śródziemnym i jest to sałatka owocowa z najróżniejszych i dostępnych fruktów.
W Kolumbii poza salpiconem istnieje również sałatka owocowa, którą posypuje się startym serem i polewa mlekiem skondensowanym, i która różni się prawdopodobnie tylko tym, że w sałatce – kawałki owoców są większe i nie jest ona płynna.
Salpicón natomiast zawiera dużo soku i jego główne zadanie to ugaszenie pragnienia w upalnym klimacie kolumbijskich miast.
Nie trzeba dodawać, że salpicón poza tym odświeża i jest całą kopalnią witamin i minerałów, błonnika i wszelkich innych modnych, jak i potrzebnych dla zdrowia składników.
A teraz gwóźdź programu, czyli jak przygotować tradycyjny, genialny, kolumbijski salpicón? 🙂
Będziemy potrzebować:
1 dojrzałego ananasa
½ dojrzałej papai
½ dojrzałego arbuza
2 dojrzałych bananów
Świeżo wyciśnięty sok z ok. 2 soczystych pomarańczy
A ponieważ jesteśmy w Kolumbii i krwatywność nie zna granic, opcjonalnie lub dodatkowo można dodać – melona, truskawki i winogrona.
W przygotowaniu najtrudniejsze jest… mycie, obieranie i krojenie owoców. Oraz przeczekanie około godziny zanim się z łyżką w ręce do niego zasiądzie, aby składniki się lepiej „przegryzły”.
Wystarczy dobrze pokroić owoce i… już, gotowe!
Sekretem najlepszego salpiconu jest posiekanie owoców w jak najdrobniejsze kawałeczki, gdyż wtedy dopiero puszczają swój sok i sprawiają, że zaczyna się zacierać granica między gęstym napojem, a sałatką owocową.
Natomiast do dekoracji najlepiej nadają się świeże listki mięty, które nie tylko dodają kolorów, ale w mojej opinii również fantastycznie aromatyzują całość.
W słodkolubnej Kolumbii, przed podaniem, dodaje się lokalnego, bardzo słodkiego napoju gazowanego, o patriotycznej nazwie Colombiana; lecz naszym wytrawnym, polskim podniebieniom osobiście sugeruję poprzestać na samych owocach lub ewentualnie dodać gazowanej wody.
Hiszpanie na pewno uznaliby salpicón za bazę do doskonałej sangrii,
w Polsce zapewne zagotowano by całość na kompocik 🙂
a w Kolumbii, jak gdyby słodyczy było mało, do niedzielnej porcji salpiconu lubi się dodawać mleko skondensowane albo gałkę lodów waniliowych, które oczywiście wspaniale się roztapiają i nadają mu deserowej, kremowej konsystecji.
Cóż – z lodami lub bez, czyż salpicón nie wygląda przepysznie?
1 odpowiedź na “Salpicón de frutas – owocowy przysmak Kolumbii”
Hej! A próbowałaś salpicon w Popayan? Tam dodają jeszcze guanabana.. I konsystencja jest trochę inna niż w innych przypadkach 🙂